Rajd #11 – pomorskie


Ale się najedliśmy strachu! Jeszcze 15 minut po dziewiątej smętnie spoglądaliśmy w zaciągnięte ciężkimi chmurami niebo w oczekiwaniu na pierwszych Uczestników. Odświeżanie co chwila pogodowych meteogramów nie było specjalnie pożytecznym zajęciem, więc zrezygnowani odłożyliśmy telefony na bok. A po chwili w drzwiach Kartuskiego Centrum Kultury pojawił się [Mocny Jak Tur] Irek i… otworzył się worek z Pomorzanami oraz reprezentantami innych regionów (był nawet rodowity Hiszpan Jose Carlos!). Stroiliśmy więc przy rejestracji dobre miny do kiepskich prognoz meteorologicznych, w duchu licząc, że może jakoś bardzo nam nie doleje…

Oczywiście w trakcie Rajdu nie spadła na nas nawet kropla! Daremne okazały się obawy o przyczepność nawierzchni czy konieczność skorzystania z wersji „MINI”. Tradycyjnie już pojawiło się słońce (chociaż w ograniczonym wymiarze), a warunki do jazdy stały się bardzo dobre – w sam raz „na nogę” Wesołej Kompanii zgromadzonej na starcie. Ukłon ze strony Matki natury był potrzebny o tyle, że trasa okazała się być mocno wymagająca. O ile bowiem podjazdów o przewyższeniu sięgającym kilkudziesięciu czy stu metrów było raptem 3-4, to krótkich, ostrych „hopek” było już bez liku. Ci „z przodu” próbowali je brać z marszu, tym „z tyłu” częściej rozsądek kazał mierzyć siły na zamiary. Bo gdy się jednak nie udawało – jednym i drugim oblicze pokrywał grymas wysiłku połączonego z niedowierzaniem: „a skąd tu takie pagóry!?”

Ale Kaszuby to nie tylko Wieżyca, Złota Góra, Stara Huta czy Szklana. To przede wszystkim spokojne tafle wody mijanych jezior – na „rozkładówce” były m.in. jez. Łapalickie, Białe, Kładno, Brodno, Ostrzyckie, Raduńskie, Lakie i wreszcie Klasztorne – na finałowym wjeździe do Kartuz. Miłośnicy „architektury” być może dostrzegli urok i specyfikę zabudowań charakterystycznych dla Regionu – przede wszystkim w „Stolicy Kaszeb”, ale też w Szymbarku, Chmielnie, Borucinie, Mirachowie czy Staniszewie. Część trasy przebiegała zresztą wzdłuż tzw. Drogi Kaszubskiej, czyli szlaku prezentującego atrakcje regionu „w pigułce”.

W takich okolicznościach przyrody „rajduje” się niewątpliwie przyjemnie – nie tylko tym, którzy nastawieni są bardziej rekreacyjnie, ale również tym, którzy mocno kręcą z przodu. Podobnie rzecz się miała i tego dnia. Jakkolwiek „do bufetu” tempo było jeszcze dość „frajdowne”, to po ciastku z bananem niektórym włączyły się dodatkowe napędy i ekipa mocno się poszarpała. Swoje dołożyły też „omyłki nawigacyjne”, które kilku pretendentom pomieszały szyki. W efekcie na metę wpadały najczęściej dwu- i trzyosobowe grupki, mocno zziajane nieustającymi zmianami rytmu. Po trwającej blisko 40km akcji pierwszy na finiszu zameldował się (a jakże!) Mirosław Szraucner, który w finałowym sprincie okazał się szybszy od Dariusza Godlewskiego. Chwilę później po III miejsce zgodnie przyjechali Błażej Chełstowski i Artur Grodź.

Czteroosobowe podium przyznaliśmy również wyjątkowo licznie przybyłym tego dnia Paniom, wśród których formą błysnęła wesolutka Joanna Toporek, a precyzją wspólnego wjazdu po drugie miejsce – „poważne na niby” Magdalena Belof i Aleksandra Studniak. W tej sytuacji najniższy stopień przypadł w udziale pedałującej sportowo-rekreacyjnie Agacie Walkowiak.

A ponieważ „tyły” skutecznie i konsekwentnie zabezpieczała nam przesympatyczna ekipa HomoViator’ów, to wśród przyznawanych „ad hoc” wyróżnień największa porcja okolicznościowych upominków przypadła właśnie im. Niemniej gratulacje za znakomitą postawę i fantastyczny udział w rajdzie składamy wszystkim Uczestnikom bez wyjątku! Dzięki za stworzenie świetnej atmosfery i wspólną zabawę! Do zobaczenia ponownie!!