Na etap kończący naszą tegoroczną edycję zajechaliśmy do Olsztynka, który gościł nas po raz pierwszy w ogóle. I tak na olsztynieckim Rynku – pośród szumiących fontann, w cieniu krzyżackiego zamku i miejskiego ratusza – zebrali się Frajdowcy z wielu stron Polski. Młodsi i starsi, chłopcy i dziewczęta, stali bywalcy i kompletni nowicjusze, nastawieni sportowo lub rekreacyjnie – ale tradycyjnie już wszyscy pełni pozytywnej energii i mocno rowerowych chęci. Jedni przybyli skuszeni obietnicą przejazdu wzdłuż historycznych pól Grunwaldu, drudzy wizytą na rundach tegorocznych Mistrzostw Polski, a jeszcze inni zobaczyć (lub ponownie się przekonać) jak wyglądają Rajdy Dla Frajdy. A ponieważ cały Cykl zmierzał do szczęśliwego finału, byli też i tacy, którzy w kontekście klasyfikacji generalnej przyjechali pisać własną historię – tym bardziej, że nie wszystkie karty zostały jeszcze rozdane.
Serdecznie powitani przez Burmistrza Artura Wrochnę, Uczestnicy wyruszyli w poszukiwaniu przygód i nieoczywistych mazurskich krajobrazów. Złaknieni drogi i przygotowanych trudności niemal od samego startu popędzili ile sił w kołach, by jak najszybciej stawić się u podnóża pierwszych wzniesień. Taka taktyka okazała się jednak zgubna dla niektórych – szczególnie dla tych, którzy Wzgórza Dylewskie przefrunęli na granicy lub lekko ponad swoje możliwości, albowiem znajdujące się nieco dalej hopki w okolicach Ostródy przyniosły wyraźny spadek zasilania. Był to wyraźny sygnał, że czas dać spokój rozbudzonym ambicjom i nacieszyć wreszcie oczy rozpościerającymi się z drogi widokami. Byli oczywiście i tacy, którzy w ten sposób postąpili od początku – i dzięki temu w rowerowym dzienniczku zapisali dzień gęsty od widokowych wrażeń.
Emocji o sportowym charakterze również nie zabrakło, choć nie zawsze miały one pozytywny wydźwięk. Była bowiem kraksa, wskutek której przedwczesny finisz dosięgnął 4 Uczestników (znając twarde kolarskie charaktery – mimo stłuczeń i przetarć pewnie by się pozbierali i kontynuowali jazdę, ale chwilowo posłuszeństwa odmówiły rowery); była przebita opona, która zasadniczo zmieniła kolejność w czołówce. Ale było też fair play, bo jadący na czele Marcin i Adam – choć zostaliby sami na prowadzeniu – to postanowili zatrzymać się i pomóc Dawidowi szybko wymienić dętkę (przez co wszystkich doszła i „połknęła” pościgowa piątka). Wreszcie – był też spektakularny solowy odjazd walczącego o podium w klasyfikacji generalnej Grzegorza (zakończony połowicznym sukcesem, bo w pięknym stylu wygrał etap, ale rywala w „generalce” nie dogonił).
Skoro po indywidualnej akcji najszybszy okazał się Grzegorz Zawistowski (Warszawa), to ktoś musiał przyprowadzić grupę pościgową. Drugi więc był Mirosław Szraucner (Lubliniec), a trzeci Dawid Koza (Kochanowice). Wśród Pań również triumfowała warszawianka – i podobnie jak w łódzkiej Widawie była to Sylwia Kowalska. Jako druga linię mety przekroczyła Anna Murdzek (Iława), a jako trzecia – Magdalena Jóźwik (Warszawa).
Zakończenie nosiło znamiona niecodziennej uroczystości, bo oprócz tradycyjnej dekoracji etapu warmińsko-mazurskiego i wręczenia nagród w wielu kategoriach, przyszło uhonorować zwycięzców i klasyfikacji generalnej oraz tych którzy wyraźnie się w niej zapisali (czyli wzięli udział przynajmniej w 4 z 16 tegorocznych rajdów). I choć podsumowanie całego Cyklu pojawi się w innym miejscu, to warto odnotować, że miejsca na podium Edycji 2018 zajęli Dawid Koza (Kochanowice), Dariusz Godlewski (Kobyłka) i Ryszard Bednarczyk (Nałęczów). Wśród Pań najwięcej punktów zebrały Agnieszka Oskroba i Katarzyna Borkowska-Dudman (ex aequo, obie Warszawa) oraz Sylwia Wenc (Łódź).
Za wspólną zabawę pięknie dziękujemy i gratulujemy wszystkim Uczestnikom, a za wsparcie organizacyjne i rzeczowe – tradycyjnie naszym Partnerom i Przyjaciołom (Sport Arsenal / AlpinBike.pl oraz GOGGLE), oraz gościnnym Gospodarzom czyli Miastu Olsztynek, Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Warmińsko-Mazurskiego oraz Starostwu Powiatowemu w Olsztynie.