Rajd #8 – podkarpackie


To była Golgota w Rajskim Ogrodzie! Tak w skrócie można by podsumować czwarty weekend spędzony na wspólnym rowerowaniu w ramach „Grand Prix Amatorów na Szosie – Rowerem przez Polskę”. Po Lubelszczyźnie przyszedł czas na Podkarpacie, a konkretnie na Pogórze Przemyskie – wgłąb którego kolorowy peleton miał wyruszyć z dobrze znanej wśród biegaczy Dybawki.

O ile sobota miała swoją Golgotę w postaci „patelni” wysysającej z organizmu ostatnie płyny, o tyle w niedzielę na Uczestników czekały „męki” o dobrze rozpoznanym charakterze – na dodatek takie, które dla wielu są solą kolarstwa. Czyli podjazdy. Z pozoru niewinne – żaden nie przekraczał 10km, 300m przewyższenia czy 16% nachylenia. Owszem, było gorąco – ale tego dnia upał przeszkadzał jakby mniej (w opinii większości Uczestników z dnia wcześniejszego jechało się „łatwiej” – choć średnie prędkości były przy tym jednak niższe).

Co nie znaczy, że było łatwo – o nie! Mimo iż pot i łzy gościły na twarzach Uczestników zdecydowanie rzadziej niż uśmiech – to jednak zdecydowanie częściej, niż na poprzednich etapach. Osiem „skategoryzowanych” podjazdów (i dziewiąty malutki) potrafiło sięgnąć głęboko do zasobów zgromadzonej energii i rzeźbionej miesiącami kondycji. Każdy mógł je oczywiście pokonywać w swoim ulubionym tempie – i do tego w znakomitym towarzystwie, często zupełnie licznym (zwłaszcza z przodu). Oczywiście po trzecim-czwartym podjeździe (a szczególnie po szóstym, gdzie rozgrywały się decydujące tego dnia akcje) sił nie przybywało a grupy nie pęczniały, ale po prawdzie niewiele stało na przeszkodzie, by mieć przy boku kompana albo i trzech. Ogromnej radości dostarczały też zjazdy – pokonywane szybko i zwinnie, ale na naszą prośbę z zachowaniem należytej ostrożności. Owszem, przytrafił się nieprzyjemny w skutkach incydent, ale szybka pomoc ekipy medycznej okazała się wystarczająca i skończyło się na strachu.

Jak często podkreślamy, miarą udanego rajdu jest panująca atmosfera. Najwyraźniej i tym razem udało się znaleźć wspólny rowerowy język odpowiadający i tym szybszym, i tym wolniejszym. Bo chociaż na starcie stanęło wielu mocnych zawodników, to nie przeszkodziło to w zrobieniu kilkuminutowej przerwy na wspólne zdjęcie w Przemyślu, czy przeforsowanie dwóch obowiązkowych bufetów na trasie (w obawie przed odwodnieniem czy niekontrolowanym osłabieniem części Uczestników). Co więcej – przy tym charakterze trasy odniosło to pozytywny skutek i wpłynęło uspakajająco na poczynania startujących.

W nagrodę – i to dla wszystkich bez wyjątku – był ten dziewiąty „malutki” podjazd (ledwie 320m długości)! Jednym zajmował minutkę z ogonkiem – innym trzy (a i to pod warunkiem, że nie schodzili z roweru). Głośny doping zgromadzonych kibiców dodawał mocy i skrzydeł, które unosiły na szczyt. Mimo olbrzymiego często zmęczenia, po przekroczeniu „kreski” szybko wracała wesołość i ochota do żartów. Sposobność do rozmów i dzielenia się wrażeniami była tym dogodniejsza, że na mecie czekał pyszny gulasz serwowany w zacienionych altankach.

Zgodnie ze zwyczajem naszych Rajdów, do wręczenia mieliśmy sporo nagród, a laureatów wyróżniliśmy w kilku kategoriach. Najszybciej trasę pokonał Adam Gawlik (Dębica), który na trudnym i nietypowym podjeździe w Nadleśnictwie Bircza podyktował tempo, którego koledzy nie byli w stanie utrzymać – ani też zniwelować na kolejnych kilometrach mimo połączenia sił. „Pościgowe 4 rowery” zgodnie dojechały do podnóża finałowej ścianki i… niemal natychmiast się rozdzieliły. W tej sytuacji podium uzupełnili Wojciech Pasowicz (Dębica) i Mateusz Burda (Łańcut), a czołową piątkę – Mateusz Skarżyński (Kraków) i Łukasz Pękala (Poznań). Szczególnie wyczyn tego ostatniego zasługuje na uznanie, bo choć kocha jazdę „po górach”, to na co dzień nie ma zbyt wielu okazji do takich wspinaczek. Wśród Pań odwagi na zmierzenie się z trudami dystansu starczyło dwóm Kolarkom – Małgorzata Trelka Żmuda (Rzeszów) dotarła na metę w towarzystwie Kolegów, a reprezentująca Gospodarzy Agnieszka Galanty (Dybawka) – zgodnie z zapowiedzią – pokonała dystans odpowiadający wersji MINI, czyli 80 km.

Wszystkim Uczestnikom gratulujemy znakomitej postawy i pełnego emocji udziału. Zapraszamy Was ponownie, choćby jeszcze w tym roku, w „letniej odsłonie” Rajdów (gdzie większych górek raczej już nie będzie).

Serdecznie też dziękujemy za wsparcie rzeczowe i organizacyjne naszym Partnerom – firmom ALPINBIKE (dystrybutorowi m.in. marek Sport Arsenal czy Finn) i GOGGLE – oraz Gospodarzom: Sołectwu Dybawka, Starostwu Powiatowemu w Przemyślu, Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Podkarpackiego, a także rowerowemu Szlakowi Polski Wschodniej Green Velo.(kto nie był – ten trąba; kto jechał – ma zaliczone, ale zachęcamy rozejrzeć się po więcej!!).