Odrobina słońca jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale co za dużo to niezdrowo!
Nie mieli lekkiego życia ci, którzy postanowili dołączyć do nas w Widawie na rajd łódzki. Okoliczne rzeki co prawda nie wyschły, a żyzne ziemie wciąż stanowiły pola uprawne i bujne łąki, ale temperatury tego dnia bardziej przywoływały na myśl pustynne stepy gorących kontynentów niż środkowoeuropejskie lato… Jak jednak wiadomo rowerzyści to harda kompania, więc śmiałków różnej maści na starcie nie zabrakło.
Część startujących do najtrudniejszych wyzwań podeszła jednak z rezerwą i z trzech przygotowanych rund zamierzała ukończyć dwie, wynoszące łącznie 70 km i składające się na dystans MINI. Ku pewnemu zaskoczeniu niektórzy wybrali opcję „trening” zamiast „rajd” i z dystansem rozprawili się zupełnie szybko – na poziomie 2 godzin. Byli jednak też i tacy, którzy mimo prażącego słońca postanowili delektować się okolicą, atmosferą zabawy i świetnym towarzystwem – więc z powrotem do bazy im się nie spieszyło, a na trasie spędzili 3-3,5h (i przyjechali w sam raz obejrzeć finałowy sprint).
Natomiast wyzwanie pokonania 120 km podjęły dwie zupełnie liczne grupy oraz kilkoro „samodzielnych” bohaterów. Chłodzeni w najbardziej naturalny sposób świata – czyli wiaterkiem, który sami tworzyli – zgodnie i pogodnie śmigali przez Międzyrzecze Warty i Widawki (niejednokrotnie nie zdając sobie sprawy, że jeżdżą w te i nazad – choć niekoniecznie „w kółko”). Po kilku rozgrzewkowych minutach, przegrupowaniu szyków oraz innych stosownych manewrach, rowery zaczęły przyspieszać. Płaskie ukształtowanie terenu sprawiało, że dobrze rozpędzona grupa bez większych oporów połykała kolejne odcinki (w środowisku kolarskim coraz częściej zwane „segmentami” ;) ). Przez malownicze zakątki Parku Krajobrazowego koła niosły lekko i swobodnie – nawet do tego stopnia, że mimo gorąca parę „życiówek” na 40, 50 czy 70 km zostało ustanowionych. Przecieraliśmy nawet stopery ze zdumienia, gdy na bufecie po 70 km czołówka zameldowała się ze średnią… 37 km/h!
I wtedy stała się rzecz dziwna i u nas nietypowa. Otóż zazwyczaj jest tak, że do bufetu jazda bywa szybka, ale nieprzesadnie – bardziej „sparringowa”. Uzupełnienie płynów i energii sprawia, że tempo rośnie – a peleton się wyszczupla. Niekiedy pozostaje status quo, ale tym razem… Tym razem w grupę prowadzącą wstąpił najprawdziwszy, tropikalny leń! ;) Bujając w obłokach kręcili sobie leciutko 30-32 km/h – i gdyby rajd trwał nieco dłużej – pewnie zostaliby wchłonięci przez drugą grupę, która równo trzymała 33-34 km/h ;)
Niecodziennie potoczyło się też na finiszu. Najpierw – kilkaset metrów przed metą – dwa rowery za bardzo się polubiły, co o mały włos skończyłoby się wywrotką. Następnie okazało się, że mimo licznej (i naprawdę mocnej!) reprezentacji lokalnych Ścigantów pierwsze 8 miejsc… padło łupem naszych Stałych Bywalców (i raptem jeden z nich jest mieszkańcem woj. łódzkiego!). Dalej – jako dziewiąty i dziesiąty (czyli pierwszy i drugi „spoza układu”) linię mety minęli najstarszy i najmłodszy Uczestnik tego dnia. I wreszcie – zwycięzca tego rajdu jest jak na razie w tegorocznej edycji jedynym, któremu udało się wygrać po raz drugi! Uff!
Gdyby komuś potrzebne były personalia – po szczegóły zachęcamy do lektury tabeli z wynikami. W tym miejscu potwierdzimy jedynie, że w tych cieplarnianych warunkach chłodną głowę najdłużej zachował Mateusz Skarżyński (Kraków), który w sprincie wyprzedził Dawida Kozę (Kochanowice) oraz Grzegorza Zawistowskiego (Warszawa – i pierwsze podium u nas). Tym razem pierwszą nagrodą po dotarciu na metę była rozstawiona przez Strażaków wodna kurtyna, która cieszyła się zasłużonym powodzeniem ;)
Na wielkie brawa zasłużyli wszyscy Uczestnicy, a na jeszcze większe – kilkoro w szczególności. Na przykład Ryszard Bednarczyk, który tego dnia do zabawy przystępował w roli Lidera „generalki” i przy tej okazji pięknie się pokazywał pracując z przodu, choć nie jest to jego domeną (dotychczasowe rajdy przejeżdżał „adekwatnie do wieku i urzędu”, czyli na luzie i w połowie stawki). Albo Sylwia Kowalska, która jako jedyna ze startujących Pań zdecydowała się przejechać pełen dystans – i wygrała tak po prostu! Kolejne ukłony i gratulacje składaliśmy od razu po rajdzie, przy okazji dekoracji i wręczenia nagród. Z tego miejsca jeszcze raz chcemy wszystkim podziękować za wspólną zabawę – do zobaczenia przy następnej okazji!
Serdecznie też dziękujemy za wsparcie rzeczowe i organizacyjne naszym Partnerom – firmom ALPINBIKE (dystrybutorowi m.in. marek Sport Arsenal czy Finn) i GOGGLE – oraz Gospodarzom: Gminie Widawa, Starostwu Powiatowemu w Łasku oraz Urzędowi Marszałkowskiemu w Łodzi.
- SONY DSC