Tak się w tym roku dość często układa, że naszym rajdom towarzyszą prowadzone na mniejszą lub większą skalę drogowe prace remontowe. Z jednej strony się cieszymy, bo zazwyczaj oznacza to lepszą nawierzchnię czy poszerzenie jezdni, co z kolei przekłada się na komfort i bezpieczeństwo rowerowania. Z drugiej – mamy z tym niemały kłopot, bo musimy szukać tras alternatywnych, objazdów, lub godzić na pewne „rozwiązania tymczasowe”. Nie inaczej było podczas rajdu kujawsko-pomorskiego, albowiem wyjazd z Tucholi (Miasta-Gospodarza startu i mety), jest dużym placem budowy i kilkukilometrowym pasmem ruchu naprzemiennego, wyłączeń, nawierzchni tymczasowych oraz utrudnień w okolicy. Ale skoro można z tym sobie poradzić „na codzień”, to można i przy naszej formule – tym bardziej, że przy tak ułożonej trasie utrudnienia miały miejsce wyłącznie na początku i zostały „rozjechane” w formie startu honorowego. W zamian za dwa wahadła i odcinki „frezu” otrzymaliśmy jednak sporo świeżego asfaltu, a także niespodziankę w postaci nowiutkiego dywanika na początek trasy „właściwej”. A w zasadzie dwie niespodzianki, bo wskutek wspomnianych wyżej „wahadeł” większość Uczestników się „zjechała” i utworzywszy zgrabny peleton skierowała wspólnie na boczne i zupełnie nieuczęszczane drogi. Oczywiście taki stan rzeczy trwał raptem kilka minut, ale np. mieszkańcy Bysławka mieli prawdopodobnie okazję przeżyć największy jednorazowy najazd kolarzy w swojej historii (do następnego Lubiewa grupa wyraźnie już zeszczuplała). Wierzymy, że była to też spora frajda dla tych, którzy nieczęsto mają okazję pokręcić w tak silnej grupie. A mając na uwadze charakter rajdów – najmniejszej ujmy (ani szkody) nikomu to nie przyniosło.
Po rozgrzewkowym początku prowadzonym na zmianę to lasem, to wśród łąk, gdzieś na wysokości 28. kilometra droga otworzyła się na dobre ukazując sielankowy charakter okolicy. W ciepłych promieniach sierpniowego słońca, pod niebem wymalowanym fantazyjnymi kształtami białych obłoczków, rozpościerały się złociste pola tu i ówdzie przetykane zielenią traw i niezbyt licznych drzew. A ponieważ było płasko, to kolarze za wszelką cenę chcieli zobaczyć, co skrywa się za horyzontem – w związku z czym tempo powoli acz systematycznie zaczęło rosnąć. Byli i tacy (konkretnie dwóch – Sławek i Sebastian), którym jazda w grupie ograniczała widoki, więc w charakterze zwiadowców wysunęli się na czoło, do bufetu wyrabiając sobie nawet ok. 2 minut przewagi.
Po bufecie świat wokół uległ drastycznej zmianie. Nie z powodu nagłego przypływu uzupełnionej energii, ale za sprawą gęstych lasów, które od Drzycimia wróciły już na dobre. Przeprawa przez Wdecki, a następnie Tucholski Park Krajobrazowy przebiegała zatem głównie w cieniu – i w temperaturze niższej o ładnych kilka stopni. To lekkie ochłodzenie przydało się tym bardziej, że na trasie zagościły pagórki, które choć zazwyczaj pokonywane „z blatu”, to jednak przysparzały kilku dodatkowych kropel potu na czole. Zarówno przejazd przez Gródek (z dwukrotnym wdrapywaniem się znad kanału Wdy), Osie, a przede wszystkim fragment Wierzchy-Zdroje-Ludwichowo-Trzebciny – to odcinki, które oznaczały regularne falowanie, choć na niewielkiej amplitudzie wysokości. Przyrodniczo obszary te są niezwykle przyjemne, co niektórym musiało wynagrodzić trud związany z ich pokonywaniem.
Końcowe 20 kilometrów to w zasadzie płaska, długa prosta, której po wyjeździe z gęstwiny Borów Tucholskich zachciało się odrobiny szaleństwa: dwa wiraże, dwie hopki – i finisz na podjeździe. Czyli naturalne środowisko dla Zawodnika, który nazywa się Mirosław Szraucner (Lubliniec) i uwielbia takie sprinty. Długość roweru za nim, w zaciętej i trwającej do ostatnich centymetrów rywalizacji górą okazał się Grzegorz Zawistowski (Warszawa), przed Maciejem Deręgowskim (brawo Tuchola!) i Marcinem Janiszewskim (Toruń). Swój sukces z poprzedniego roku powtórzyła też Ewa Jakusz (Gdańsk), za którą jak cień podążały Ilona Marecka (Nekielka) oraz Celina Kudyba (Złotów). Nagród i upominków podczas dekoracji wręczyliśmy oczywiście dużo więcej, ale nie sposób tutaj każdego wymienić (choć wielu można wypatrzyć na zdjęciach poniżej). Pamiątkowe medale oraz słowa uznania i podziękowania za wspólną zabawę otrzymali natomiast wszyscy Uczestnicy – być może największe nawet ci, których trasa zatrzymała najdłużej, nawet w okolicach 6h!
W tym miejscu serdecznie również dziękujemy za wsparcie organizacyjne i rzeczowe otrzymane od Gospodarzy (czyli Miasta i Gminy Tuchola oraz Powiatu Tucholskiego) oraz od naszych Partnerów (czyli producenta sportowych okularów GOGGLE oraz firmy ALPINBIKE, dystrybutora sprzętu sportowo-turystycznego, m.in. marek Sport Arsenal czy Finn). Osobne podziękowania składamy Mistrzyniom Kulinarnym z Koła Gospodyń Wiejskich w Tucholi, które smacznie i sprawnie ugasiły apetyty i pragnienie rowerowych głodomorów ;)
Do zobaczenia ponownie!