
W pierwszą sierpniową niedzielę pojechaliśmy na SKOS, czyli mieliśmy przyjemność spędzić czas na świętokrzyskich pagórkach. Jednocześnie – po ubiegłorocznych perturbacjach – była wreszcie okazja pojechać wytyczoną trasę zgodnie z oryginalnym zamiarem. Która wersja lepsza – pozostawiamy surowej ocenie Szanownych Uczestników. Tym razem płaski z początku etap nabierał charakteru i pazura dopiero wraz z upływem dystansu. Przez pierwsze 20 km nic się nie dzieje – poznajemy siebie nawzajem oraz przecinające co chwilę drogę przejazdy kolejowe (podobno jakieś pociągi tędy jeżdżą – choć jeszcze nic tu nigdy nikogo nie zatrzymało). Jest miło i przyjemnie, a słonko coraz mocniej przygrzewa. Punktualnie w południe, w centrum Odrowążka, trzeba skręcić w lewo. W ciągu dosłownie 2 minut krajobraz zmienia się diametralnie – droga wyciąga się jak struna, a nogi same rwą się do kręcenia. Magia? Być może. W każdym razie przez Szałas do Samsonowa jedzie się nadzwyczajnie.
Pojawia się pierwszy podjazd. A w zasadzie nie pojawia się, tylko szczerzy asfalt widoczny z 2-3 kilometrów. Ale wchodzi nadspodziewanie gładko, choć niektórym już tutaj odrobinę brakuje przełożenia. Za chwilę poprawka – wypłaszczenie – i jeszcze raz, przez Tumlin do Miedzianej Góry. Żeby nie przeszkadzać w podziwianiu w sumie nie-tak-bardzo-znanych zakątków Suchedniowsko-Oblęgorskiego Parku Krajobrazowego, przerwę żywieniową zarządziliśmy po zaledwie po 38 km od wyjazdu ze Skarżyska-Kamiennej. Zaskoczona czołówka o mało nie przestrzeliwuje bufetu – Jurek może i krzyczy donośnie, ale niektórych kijami trzeba zawracać. Po nieco chaotycznym hamowaniu mamy obawy, że mimo pięknych okoliczności przyrody nie zdążyło jeszcze zejść przedstartowe napięcie. W wesołych rozmowach „przy bananku” okazuje się jednak, że wręcz przeciwnie – jedzie się świetnie, tylko każdy z utęsknieniem wyczekuje wydeptywania z Oblęgóra pod Widomą ;) Liderzy zapalają od nowa, a na popas zjeżdżają kolejne grupki. Potrwa to pewnie ze 20-30 minut, w porywach 45 – bo przecież nie każdemu tak spieszno. A są przecież na świecie jeszcze inni rowerzyści, czego doświadczamy zahaczając o biegnący przez okolicę szlak GreenVelo. Sakwy, bagażniki i przyczepki kontra wycieniowane do grubości lakieru kolarzówki (niektórzy nawet zapasowych dętek nie biorą, a później zaskoczeni że u turystów próżno szukać pomocy z wentylem 80 mm…)
Wydeptywania pod Widomą najbardziej nie mógł doczekać się nasz góral z Mazowsza Marcin, który w Rudzie Strawczyńskiej zainicjował mały odjazd, a linię górskiej premii przeciął samotnie. Na podjeździe i przełęczy działy się oczywiście rzeczy wielkie, straszne i okrutne – w pocie czoła można było stracić nawet i minutę, czyli po kolarsku wieczność. W pojedynkę Marcin przewagi jednak długo nie utrzymał, a na wypłaszczeniu między Przyjmem a Zagnańskiem całe „bojowo nastawione” towarzystwo zjechało się na nowo. Nieco dalej w peletonie… cóż… u jednych dominowała radość z niespiesznego poznawania okolicy, u drugich momentami górę brała „walka o przetrwanie” – ale w efekcie końcowym z próby tej wszyscy wyszli zwycięsko.
Dla porządku dodajmy, że z próby i pierwszej, i drugiej. Bo co prawda można od Zagnańska do Suchedniowa przejechać w sposób cywilizowany, jak ludzie, ale po co – skoro równie dobrze można skręcić w lewo na Belno i Występę i przejechać się po grzebieniu. Nie są to oczywiście żadne himalaje kolarstwa, ale w nogi dać potrafią. Jednak ku naszej rozpaczy i niedowierzaniu – oba te fragmenty 16-osobowa czołówka przeszła pełnym gazem (kilku następnych zresztą też), nie gubiąc ANI JEDNEGO kolarza. Na decydujących 22 kilometrach nie zadrżała ani jedna korba – wszyscy zgodnie przyjęli twardo postawione warunki. Losy rywalizacji musiał więc rozstrzygnąć finisz rozegrany na leciutko wznoszącej się drodze wjazdowej do Suchedniowa. Sami tego chcieli!
Po raz 3. w tym roku najszybszy okazał się Mateusz Skarżyński (Kraków, bikeBoard), drugi był Michał Jajko (Tarnobrzeg, Sport-Serwis), a trzeci Rafał Korulczyk (Bałtów, TriWawa).
Lecz skoro o zwycięskich seriach mowa – to sekwencja miała dopiero nastąpić! Otóż Panie pojechały jak zwykle – i na serio, i na wesoło. Taki obrót sprawy był na rękę szczególnie jednej z nich, która po harcach dzień wcześniej spokojnie mogła czekać na rozwój sytuacji, a nawet ją kontrolować. Tym sposobem – po raz czwarty z rzędu! – na najwyższym stopniu podium stanęła Asia Skorupa (Kraków, Innergy Racing Team). Druga – podobnie jak rok temu i 2 tygodnie wcześniej w Małopolsce – była Roksana Orzyszek (Rydułtowy), natomiast trzecia – Bogusława Garczyńska-Wąs (Zielonki, również Innergy Racing Team)
Znakomitego udziału i osiągniętych wyników gratulujemy wszystkim Uczestnikom bez wyjątku! Ponadto dziękujemy Wam za ogromny entuzjazm i świetną wspólną zabawę!
Za wsparcie i pomoc przy organizacji rajdów składamy serdeczne podziękowania naszym Gospodarzom (czyli miastom Skarżysko-Kamienna i Suchedniów, a także Powiatowi Skarżyskiemu), Partnerom całego Cyklu (Martombike, Goggle, Deli Tire) oraz Patronom (Ministerstwo Sportu, Polska Organizacja Turystyczna, PTTK, Rowerem przez Polskę, Magazyn bikeBoard i Velonews.pl).

Zdjęcia: Kamila Zawadzka – dzięki! (link do pełnej galerii zdjęć w wysokiej rozdzielczości każdy z Uczestników otrzyma również na podany adres e-mail)