
A jednak się udało! – czyli podsumowanie IV edycji „GRAND PRIX AMATORÓW NA SZOSIE – Rowerem przez Polskę”
I tak oto rowerowy sezon 2020 przechodzi powoli do historii, a wraz z nim IV edycja naszej zabawy. Choć w kwietniu-maju mało kto dawał szanse powodzenia tegorocznym rajdom – w ramach Cyklu przeprowadziliśmy WSZYSTKIE, bez wyjątku. Jasne, że targały nami mieszane uczucia, bo przecież skoordynowanie całej edycji nawet w „normalnym” roku wymaga sporej dyscypliny. A tu trzeba było niemal cały kalendarz wywrócić do góry kołami i poskręcać na nowo – na dodatek mając do dyspozycji zamiast pięciu-sześciu miesięcy niewiele ponad trzy. Ale pomyśleliśmy, że warto spróbować, bo w końcu która dyscyplina lepiej hartuje charaktery niż kolarstwo? Mamy nadzieję, że również w Waszej ocenie był to krok postawiony we właściwym kierunku. Poniekąd daliście temu wyraz bezpośrednio swoją obecnością, przy frekwencji w sumie bardzo zbliżonej do tej z 2019 r. – ponad 1.100 zarejestrowanych Uczestników „zajęło” na listach startowych łącznie blisko 1.500 miejsc (trzeba pamiętać, że wcale niemała grupa startuje więcej niż w jednym rajdzie – i takich osób tym razem była rekordowa ilość, bo niemal 200!). Zbliżony okazał się też kilometraż, bo do przejechania przygotowaliśmy dla Was łącznie 1818 km tras. To o całe 32 km mniej niż rok wcześniej, co z pewnością dało się odczuć, prawda? Tym sposobem ponad 3-krotnie okrążyliśmy Ziemię – wespół zespół pokonaliśmy bowiem ok. 134.000 km!
O ile okazaliśmy się dosyć zdeterminowani, by w miarę warunków i możliwości rozegrać kolejną edycję naszej zabawy, o tyle w sytuacji ciągłej „niepewności” a także w imię „społecznej odpowiedzialności” postanowiliśmy spuścić nieco powietrza w kwestii rywalizacji – zarówno etapowej, jak i końcowej (klasyfikacje punktowa i generalna zostały w tym sezonie zawieszone). Choć w przypadku naszych maratonów ciężko tak naprawdę mówić o jakiejś szczególnej zawziętości w pogoni za wynikami, to w ten sposób odjęliśmy jeszcze kilka argumentów. Poza tym – bardzo chcieliśmy uniknąć sytuacji, gdzie końcowe wyniki byłyby efektem lepiej czy gorzej rozumianego przypadku lub niezamierzonego wypaczenia. I tak oto grupa zawodników z apetytami na „generalkę” podeszła do tematu jeszcze luźniej, a nawet odpuściła część startów.
Nie licząc drobnych utrudnień związanych z zaleceniami sanitarnymi, same rajdy przeważnie wyglądały „normalnie”, czyli z nastawieniem na osiągnięcie maksimum frajdy – choć niekoniecznie przy minimum włożonego wysiłku. Tradycyjnie więc w blokach startowych ustawiały się rzesze żądnych szybkości Ścigantów herbu Czarny Mat (to chyba ulubiona obecnie maść Waszych Węglowych Rumaków), ale również kolorowe zastępy Kolarzy i Kolarzystek nastawionych bardziej przygodowo i towarzysko. Powoli acz systematycznie przybywa w naszym peletonie Kobiet (co nie tylko sprzyja estetyce, ale również kulturze i ogólnej wesołości), a także „nieletniej” Młodzieży (a jednocześnie Seniorzy też trzymają się świetnie!). W dalszym ciągu nie brakuje Uczestników „indywidualnych”, nie jeżdżących pod niczyją banderą – ale obserwujemy przyrost mniej lub bardziej formalnych kółek, drużyn i stowarzyszeń (o niekiedy wymownych nazwach w stylu Więcej Sprzętu Niż Talentu, Szalone Pedały, Daleko Jeszcze?). Niektóre ekipy imponują liczebnością, inne jakością (naturalnie mierzoną stężeniem endorfin), a jeszcze inne różnorodnością (pełno ich dosłownie wszędzie!!). W tym sezonie do najliczniej reprezentowanych należeli z pewnością krążownicy i krążowniczki z Kolarskiej Grupy Bialskiej (ściana wschodnia), zaraźliwie beztroski Gryfus Szczecin (ściana północna), smoczątka z Iron Dragon Wertykal Zabierzów (ściana południowa) czy Grupetto Warszawa (cała Polska – a najchętniej tam, gdzie nie ma żadnych ścianek ani ścian).
Mogło się wydawać, że skoro po przemeblowaniu kalendarza większość etapów miała przypadać w miesiącach letnich, to od strony organizacyjnej obawiać należało się przede wszystkim wysokich temperatur. Pogoda jednak postanowiła nie rozpieszczać Was szczególnie i przeważnie panował klimat „kontynentalny umiarkowany” – zdarzały się więc i dni chłodne czy deszczowe. Co prawda faktyczne warunki przeważnie okazywały się lepsze od złowieszczych prognoz, ale w 2-3 przypadkach mimo wszystko łatwiej było tryskać wodą spod kół niż optymizmem. Jednak nie ma tego złego – czasem jazda w mniej komfortowych warunkach pozwala posmakować czegoś nowego, przesunąć własne granice czy wreszcie docenić to, co mamy „na codzień”. Nie zapominajmy też, że sukces osiągnięty porcją dodatkowego wysiłku smakuje podwójnie! Nie zawsze sprzyjające warunki bynajmniej nie przeszkadzały Wam też czerpać radości ze wspólnie spędzonego czasu, o czym dobitnie świadczą przepastne galerie szeroko roześmianych zdjęć. My z kolei cieszymy się, że doceniacie walory krajobrazowe przejeżdżanych tras, bo przywiązujemy do tego dużą wagę i każdorazowo dokładamy starań, by pokazać Wam coś ciekawego – zaskoczyć podjazdem, zjazdem, fajnym widokiem, nowym asfaltem, mało znanym odcinkiem, lasem, jeziorem, wiatrakiem, czołgiem…. Bo RajdyDlaFrajdy to przede wszystkim wciąż bardziej przygoda i sposób na świetne spożytkowanie weekendu, niż sport w czystym wydaniu. Niby trochę się ścigamy, ale w dalszym ciągu bez przesadnego zadęcia czy napinki, w luźnej atmosferze żarcików, heheszków i okazjonalnych postękiwań.
Oczywiście ten pierwiastek sportowej rywalizacji znajduje u nas swoje należne miejsce i cały czas wybrzmiewa w tle. Pewnie też dlatego, że najlepsze wyniki biorą się z pozytywnej motywacji, szalonej energii i ducha fair-play. Mogliśmy przekonać się o tym podczas wielu rajdów – i wyglądało to doprawdy pięknie! Tym bardziej, że zwycięzcami są nie tylko ci, którzy przetną kreskę jako pierwsi – są przecież dziesiątki powodów, by móc na mecie wznieść do góry ręce w geście tryumfu. Obyśmy właśnie takich emocji mieli okazję oglądać jak najwięcej!
Skoro nie prowadziliśmy w tym roku punktowej klasyfikacji generalnej, to na zakończenie edycji przygotowaliśmy nieco inne zestawienie. Nazwijmy je sobie „klasyfikacją najaktywniejszych” – czyli tych, którzy w szranki stawali najczęściej. Na szczycie tej listy usadowił się Daniel Mieczkowski (Rozwory k/Debrzna), który początkowo chyba wcale nie planował z nami dłuższej przygody. Ale przyjechał na pierwszy rajd, na drugi… – i najwyraźniej mu się spodobało, bo wystartował w sumie 11 razy! Co więcej – w Pułtusku poczuł taką miłość do mostu nad Narwią, że na ostatniej prostej wystrzelił po wygraną! Jak sam twierdzi, staż szosowy ma niewielki, a koledzy z peletonu trochę go podszczypują za charakterystyczne kołysanie na boki.
Na drugim miejscu ex-aequo dwaj Panowie z 9 startami i ponad tysiącem kilometrów na rajdowym liczniku. Minimalnie dłuższe etapy wybrał sobie do przejechania Bartłomiej Grodecki (Dziurów k/Starachowic), który tym razem postanowił pojeździć z nami więcej niż w poprzednich sezonach. Wyważony i opanowany, czasem nawet skromnie przyczajony w drugim szeregu, ale zawsze czujny i gotowy do jazdy z najszybszymi – zresztą dwukrotnie skutecznie zawalczył o etapowe podium. Z kolei Adam Wieczorek (Olsztyn, ten na Warmii) priorytety miał zgoła inne – dozbierać drugą połowę medalowej mapy Polski. Cel został osiągnięty śpiewająco, co w sumie jest pewną niespodzianką, bo Kolegę lubią spotykać rozmaite perypetie. Na rowerze jeździ serduchem i rzadko kalkuluje, a do tego uwielbia urządzać sobie straceńcze szarże, dzięki czemu duże sukcesy ciągle jeszcze przed nim.
Tuż za podium, z 8 startami – kolorowa eminencja tej edycji, czyli Łukasz Kobus z Krakowa (choć każdy myśli, że nazywa się Goldrent – a to tylko nazwa tajemniczej korporacji, która za nim stoi). Prywatnie Łukasz jest nastawiony pokojowo i brzydzi się rywalizacją – zdecydowanie bardziej lubi filmować, fotografować i… zaskakiwać. To właśnie od niego pochodził widywany czasem w kolumnie organizacyjnej humorystycznie oznakowany samochód, a także setki zdjęć które mieliście okazję oglądać w naszych fejsbukowych relacjach (dla niepoznaki podpisanych „Asia”).
Liczbą 6 startów legitymuje się już ósemka kolarzy, a wśród nich – najaktywniejsza z Pań, Katarzyna Brynkiewicz z Warszawy. Na Mistrzowskie Otwarcie Sezonu do Jabłonnej przyjechała jeszcze w letniej sukience i z naręczem świeżych kwiatów. Od tamtego czasu dostąpiła jednak okrutnej przemiany – wciśnięta w szykowną lycrę połyka w coraz szybszym tempie kolejne kilometry i jako Królowa Zakrętów dyryguje światem zza sterów szosowej kierownicy.
Kolejnych Pań próżno szukać wśród pięciostartowców – obrodziło dopiero w kolejnej grupie, z 4 występami (choć Kasia Borkowska-Dudman – zanim poszła na wojnę z kolanami – dołożyła jeszcze co nieco w ramach Edycji dla Indywidualistów). A w tej grupie fenomen – a nawet dwa, do tego łudząco podobne. Otóż Asia Skorupa nie tylko wygrała wszystkie swoje rajdy, ale zrobiła to ciągiem, w dwa weekendy! Na dodatek nie były to bynajmniej wygrane „łatwe” – przeważnie ważyły się do ostatniej chwili, a każda była w inny sposób emocjonująca. Wśród mężczyzn podobnie niewiarygodnej sztuki dokonał czarny koń Magazynu bikeBoard Mateusz Skarżyński – z tą jedynie różnicą, że zrobił to w dłuższym odstępie czasu, a nie „z rzędu”. Co ciekawe, naszych tegorocznych łowców skalpów łączą pewne cechy charakterystyczne. Otóż oboje na co dzień mieszkają w Krakowie, choć z niego nie pochodzą. I oboje dosiadają niebiańsko malowanych Bianchi.
Patrząc na zestawienie zwycięzców poszczególnych etapów w edycji 2020 okazuje się, że wśród Panów mieliśmy Mateusza i 12 apostołów – pozostałe rajdy za każdym razem padały bowiem łupem kogoś innego. Natomiast wśród Dziewcząt młodszych i starszych było podobnie, z tym że oprócz Asi pokaz dały jeszcze siostry Mikołajczyk. A, że to niby nie są siostry? My już tam wiemy swoje! Niech Was nie zmylą zapewnienia o braku pokrewieństwa i dla pozoru zupełnie różne miejsca zamieszkania – je musi łączyć coś więcej niż talent, pracowitość i ogromny entuzjazm! Zresztą wystarczy spojrzeć na ich charakterystyczne sylwetki – i sposób, w jaki ogrywają chłopaków na kresce ;)) Informacja dla niewtajemniczonych – Agata rozdaje karty na Pomorzu, a Ewa na Wschodzie.
To teraz zaglądnijmy na listę wszechczasów, gdzie coraz liczniejsze grono Stałych Bywalców systematycznie powiększa swój dorobek. Otóż proszę sobie wyobrazić […tu chwila na rozbudzenie wyobraźni…], że pomimo 4 edycji i tym samym 64 już rajdów, są Uczestnicy, którzy mają na koncie… połowę! P-O-Ł-O-W-Ę!!! To jest ponad 30 startów! Po cichutku i chyba troszkę z zaskoczenia nowym liderem tej klasyfikacji został Sławek Niziołek, zwycięzca III edycji, który w tym sezonie dołożył 6 startów i łącznie ma ich już 33. Tym sposobem przeskoczył Sebastiana Gruszkę (32 s.) i Mirka Szraucnera (31 s.), którzy w tym roku zgodnie wystartowali po 3 razy. Na swoim ulubionym czwartym miejscu jest Bogusław Pruciak, a piątej pozycji przed nacierającą młodzieżą zaciekle bronią Jacek Kloc i Robert Pokora. Do wyraźnego przetasowania doszło w klasyfikacji zwycięzców etapowych, gdzie Mateusz Skarżyński do 3 posiadanych wcześniej triumfów dołożył 4 nowe – więc ma ich już w sumie 7, co czyni go wiceliderem (kosztem Łukasza Pękali, 5 z.). Stawce niezmiennie przewodzi Mirosław Szraucner (12 z., +1). U Pań w tej materii po rozegraniu kolejnych 16 rajdów… w dalszym ciągu utrzymuje się remis! Zarówno Katarzyna Lipińska, jak i Roksana Orzyszek solidarnie dołożyły do swych zdobyczy po 1 wygranej – i solidarnie mają ich już po 5. Asia Skorupa ze swoimi 4 zwycięstwami wskoczyła więc na 3 pozycję. Natomiast w gronie najaktywniejszych zdecydowanie na prowadzenie wysunęła się Katarzyna Borkowska-Dudman (15 startów) i wyprzedza dotychczasową liderkę Agnieszkę Oskrobę (12 startów). Również w tej kategorii wspólne, tym razem III miejsce, zajmują Katarzyna Lipińska i Roksana Orzyszek (obie po 11 s.) – dzięki tegorocznym zdobyczom odnotowały jednak spory awans, albowiem główne konkurentki (Ilona Marecka, Katarzyna Karewicz czy Sylwia Wenc) nie startowały.
Systematycznie powiększa się też grono zdobywców medalowej mapy Polski, choć póki co jest wciąż bardzo elitarne i liczy Sześciu Wytrwałych. Do Sławka Niziołka, Sebastiana Gruszki, Przemka Piotrowskiego i Bogusia Pruciaka dołączyli właśnie wspomniany wcześniej Adam Wieczorek oraz Marcin Mystkowski. Jednak kolejnych kilkunastu kandydatów ma już w kolekcji 8, 10 czy nawet 12 „krążków” i zapewne w najbliższym roku (bądź dwóch) będą chcieli skompletować całość. Tym samym potwierdzamy, że w sezonie 2021 medale „wojewódzkie” będzie można zbierać dalej, a zmian w tym zakresie należy się spodziewać od sezonu 2022.
Na koniec tego podsumowania chcemy wszystkim jeszcze raz serdecznie i radośnie podziękować:
=> Uczestnikom – za kolejną porcję świetnej zabawy i niezapomnianych wrażeń;
=> Gospodarzom – Miastom, Gminom i podmiotom współpracującym, a także Starostwom Powiatowym i Urzędom Marszałkowskim – za życzliwość i nieocenioną pomoc przy organizacji;
=> Patronom – Ministerstwu Sportu, Polskiej Organizacji Turystycznej, PTTK / Rowerem przez Polskę, Magazynowi bikeBoard i Velonews.pl, a także lokalnym i regionalnym mediom – za okazane zaufanie i szerzenie dobrych informacji o naszym Cyklu;
=> Partnerom – Martombike, Goggle, DeliTire Polska – za dotychczasową współpracę i przekazane wsparcie;
oraz wszystkim, którzy przyczynili się do powodzenia tegorocznych rajdów – w szczególności świetnej Ekipie pracowitych elfów: Kubie, Jurkowi, Beacie, Renacie (oraz Bartkowi i Julce!), a także Kamili, Asi, Marcinowi, Ani oraz Rafałowi.
Dość pisania! A na sam koniec zamieszczamy Klasyfikację Najaktywniejszych, czyli tabelę w której odnajdą się wszyscy ci, którzy w słusznie minionym sezonie stanęli na starcie co najmniej 2 razy (w kolumnach po prawej widnieją miejsca zajęte w poszczególnych rajdach). Wesołego analizowania!
