Czarnków


Nie jest łatwo poprawić tak udany start, jak ten inauguracyjny w Tucholi. Dlatego nie sililiśmy się specjalnie na poprawianie, natomiast postanowiliśmy zaproponować coś nieco innego :) Z naszym cyklem po raz pierwszy zawitaliśmy do Czarnkowa w ubiegłym roku – i bardzo się nam spodobało! Dobry klimat dla kolarstwa (prężnie działa tu rodzinno-turystyczna sekcja rowerowa), miejski sznyt historycznego Placu Wolności (i kawiarniane ogródki pod Ratuszem), niezbyt często spotykane w Wielkopolsce ukształtowanie terenu (obfitująca w pagórki i zgrabnie meandrująca w Dolinie Noteci tzw. Szwajcaria Czarnkowska) oraz… pyszny finisz w postaci 1000-metrowego rollercoastera, gdzie nadjeżdżających kolarzy widać duuużo wcześniej niż by tego chcieli ;)

W stosunku do zeszłorocznej trasy zmieniło się niewiele i… bardzo wiele jednocześnie – „kręgosłup” zasadniczo pozostał ten sam (dobre 80 km), ale zakradła się nieco inna kolejność przejazdu, a także widowiskowa, miejscami bardzo „techniczna” 30-kilometrowa runda „na Kaczory”. Zdaniem znakomitej większości Uczestników rajd jeszcze zyskał na atrakcyjności, szczególnie że w tym wszystkim zabrakło jednego bardzo istotnego elementu – mianowicie solidnej zlewy na koniec, która poprzednio niemal wszystkich przemoczyła do samych majtek. Co prawda i tym razem zanosiło się na zbliżony rozwój wydarzeń – ale podobnie jak dzień wcześniej w Tucholi – znów się nam upiekło :)

O to, by nie przejechać rajdu tak całkiem na sucho, zadbały wspomniane wcześniej czarnkowskie pagórki (umownie były cztery). Największym zaskoczeniem – pomieszanym z niedowierzaniem – zawsze jest ten pierwszy, z Radolinka na Białą. Co prawda wielkiego spustoszenia w szeregach nie poczynił, ale niektórych szybko postawił do pionu i ciągłej gotowości. Druga hopka – rozgrywana według znanej w całej Polsce receptury pod nazwą „nie szkoda mi roweru” (ale tylko 200-300 m u podnóża) – poszła raczej zgodnie, a kolarzy bardziej niż nachylenie przytłoczył ogrom przepięknej, gęstej puszczy. Podejście numer trzy – czyli zacna serpentynka z Ujścia – było już na serio, ale klarownego podziału na „zwycięzców” i „zwyciężonych” jeszcze nie przyniosło. Podobnie rzecz się miała na podjeździe do Kruszewa, chociaż pęknięć zaczęło pojawiać się coraz więcej. Ostatecznie do rywalizacji o etapowe łupy przystąpiło 10 zawodników, a najszybszym okazał się Piotr Nowacki (Piła), który po zaciętym sprincie „pod górkę” wyprzedził Leszka Wuziaka (Poznań) i Łukasza Kaszubę (Koszalin).

Paniom tego dnia nie było specjalnie w głowach bić się o żadne trofea, a nad sportową chwałę przedłożyły dobrą zabawę, ogólną wesołość i piękne uśmiechy. W tej sytuacji końcowe wyniki przyjmowane były z niemałym zaskoczeniem oraz rozbawieniem (ale piski szczęścia też były!). Po zwycięstwo sięgnęła Wiktoria Adamska (Poznań), która wyprzedziła Joannę Marcinkiewicz (Śrem) i Katarzynę Borkowską-Dudman (Warszawa).

Wszystkim Uczestnikom gratulujemy znakomitego udziału, dziękujemy za wspólną zabawę i zapraszamy ponownie – w przyszłym sezonie, albo nawet jeszcze w tym (w końcu do rozegrania wciąż jeszcze pozostało 14 etapów)!

Serdeczne podziękowania składamy również współgospodarzom rajdu (Miasto CzarnkówMiejskie Centrum Kultury w CzarnkowiePowiat Czarnkowsko-Trzcianiecki, a także Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego), Partnerom całego Cyklu (MARTOMBIKEGOGGLE, Deli Tire) oraz Patronom (Ministerstwo SportuPolska Organizacja TurystycznaPTTKRowerem przez PolskęMagazyn bikeBoard i Velonews.pl).

? @marcin.zodro (zodro.pl) ? – dzięki!

(link do pełnej galerii zdjęć w wysokiej rozdzielczości każdy z Uczestników otrzymuje również na podany adres e-mail)