Boguszów-Gorce



Do ilu razy sztuka? Do oporu! O nie – tak łatwo tej trasy nie zostawimy! Przyjdzie jeszcze taki dzień, że zamiast wylewać wodę z butów przejedziemy ten rajd suchą oponą, od początku do końca!

Oczywiście te wszystkie pogodowe utyskiwania to z lekkim przymrużeniem oka, bo choć pewnie fajniej by było grzać [się] w słoneczku i przyjemnej temperaturze, to jednak kolarze w większości z cukru nie są, a niesprzyjająca pogoda dla niektórych bywa nawet chlebem powszednim. Poza tym – chwile cierpienia czy zwątpienia to jedno, ale satysfakcja (a czasem nieopisana wręcz radość) z ukończenia tak trudnego etapu potrafi wiele wynagrodzić. No i te epickie zdjęcia – nikt takich nie ma!! I szacun na dzielni rośnie ;)

Scenariusz zabawy okazał się mocno zbliżony do zeszłorocznego – z początku było po prostu bardzo przyjemnie! Kilka kapuścianych pagórków, trochę płaskiego, ładne widoczki (choćby w Krzeszowie czy w pobliskich sudeckich kotlinach), wiaterek w plecy – nic tylko jechać! O tym, że tempo było zdradziecko wysokie i że przyjdzie za to zapłacić spora część Uczestników przekonywała się w okolicy 50-tego kilometra, gdy bufet przestał zbliżać się z oszałamiającą prędkością. Bomby były na porządku dziennym, ale po zastrzyku energii większość dochodziła do siebie i podejmowała wyzwanie ukończenia trasy na pełnym dystansie. Inna sprawa, że już w przedstartowych deklaracjach wielu Uczestników kategorycznie postawiło na dystans MINI, czyli tych największych atrakcji nie dane im było nawet powąchać. Wspomniane wcześniej tempo najlepiej prezentowało się na czele i… na końcu stawki. Z przodu wiadomo – podjazdy robiły selekcję i na każdy kolejny wjeżdżała mniejsza grupa, ale 10-15 kolarzy ani myślało odpuszczać i w podgrupach mocno parli do przodu. Prym w stawce wiódł duet miejscowo-przyjezdny, czyli Cembala-Mystkowski, bez powodzenia goniony przez piątkę, gonioną przez czwórkę ;)

Z kolei odpowiedzialne zadanie pilnowania tyłów wziął na siebie turystyczny wyjadacz Tomek Czeleń z zaprzyjaźnionego portalu Rowerem przez Polskę, który wreszcie wykorzystał okazję, by czynnie zadebiutować w naszej imprezie. Za nim tradycyjnie pasjonującą walkę o miano czerwonej latarni na pełnym dystansie stoczył sam ze sobą wesolutki jak zawsze Piotr Siemiński. I wreszcie obowiązkowy punkt w tej relacji, bo z należnym podziwem trzeba wspomnieć o największej w dotychczasowej historii rajdów grupie Młodzieży lat 12-17, która pod opieką trenerów z Iron Dragon Wertykal Zabierzów bardzo dzielnie i systematycznie pokonywała kolejne kilometry na dystansie MINI.

Po krótkim postoju na bufecie w Julianowie życie każdemu potoczyło się własnym rytmem. Że komfort jazdy w grupie zbliża się do nieuchronnego końca pokazał już Palczyk. A jeśli ktoś miał w tym zakresie jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, to wody do kubła na otrzeźwienie poglądów mógł zacząć nabierać już od podnóża Jeziora Bystrzyckiego. Genialny w swojej różnorodności podjazd przez Michałkową okazał się znakomitym wstępem do wspinaczki na Rzeczkę, którą dosłownie wszyscy pokonywali iście tanecznym krokiem – kogo byśmy tam nie spotkali, to za powab, wdzięk i styl przyznajemy 10/10 punktów!

Mimo iż od szczytu na Rzeczce do mety w Boguszowie-Gorcach pozostało 30 km, to emocjonujących momentów nie brakowało. Na niełatwych technicznie zjazdach zaczęło robić się mokro, a zza drzew regularnie dochodziły groźne pomruki burzy. Jadącym w czubie przyświecała mnogość priorytetów: nie dać się urwać, dojść tych z przodu, nie dać się dojść tym z tyłu – a może jeszcze nie bardzo zmoknąć. Jadących w środku i przy końcu stawki dręczyły nieco inne dylematy – czy w ogóle uda się dojechać oraz ile litrów wody będzie trzeba przyjąć na plecy? Obawy okazały się na wyrost, bo akurat okoliczności pogodowe nie przeszkodziły nikomu w osiągnięciu mety.

Mety, która została wyrysowana na końcu uroczego wzniesienia niemal w samym centrum Boguszowa-Gorc. 600 metrów brukowanego podjazdu o średnim nachyleniu 8% najpierw rozdzieliło zgodnie współpracujących w „ucieczce” Marcina Mystkowskiego (Warszawa, Legion Serwis) i Pawła Cembalę (Jelcz-Laskowice), a następnie pozwoliło sięgnąć po upragnione podium Marcinowi Trojanowskiemu (Jaworzno). Swoją drogą – ile ten podjazd przynosi radości na zakończenie, to aż nie do wiary!! Również Paniom – w szczególności Roksanie Orzyszek (Rydułtowy) i Agacie Korczyńskiej (Poznań), które odważyły się wystartować na pełnym dystansie, ale również o wiele liczniejszej reprezentacji z dystansu MINI.

Wszystkim Uczestnikom gratulujemy osiągniętych wyników i niebywałej wprost energii oraz dziękujemy za świetną wspólną zabawę (oraz rozsądek na zjazdach, bo znów obyło się bez konieczności medycznych interwencji 👍👍).

Za wsparcie przy organizacji składamy natomiast uprzejme podziękowania Gospodarzom wydarzenia (czyli Miastu Boguszów-Gorce, OSiR Boguszów-GorcePowiatowi Wałbrzyskiemu), Partnerom całego Cyklu (MartombikeGoggleDeli Tire) oraz Patronom (Ministerstwo SportuPolska Organizacja TurystycznaPTTKRowerem przez PolskęMagazyn bikeBoard i Velonews.pl).


📸 Bartosz Bober 📸 Dzięki!