„Beskid Niski – sercu bliski!”
Zgodnie z tym popularnym w regionie zawołaniem – miały serca trochę roboty podczas rajdu na Podkarpaciu! Raz, że temperatury jakby wyższe niż w ostatnich tygodniach (więc człowiek lekko nieprzyzwyczajony); dwa – że przewyższeń na trasie nie brakowało (o baaardzo zróżnicowanym zresztą nachyleniu); trzy – że niektórym ochoczo włączał się tryb sportowy (pod dowolnym w zasadzie pretekstem); i wreszcie cztery – chyba najważniejsze – widoki, które bezceremonialnie chwytały za serce właśnie (i wcale nie chciały puścić). Jak się jednak okazało serca wszyscy mieli zdrowe, głowy w większości chłodne i na karku, a nogi… Nogi kręciły aż miło! [choć skurcze chwytały nieziemskie].
Goście z dalszych stron kręcili nie tylko nogami, ale też głowami – po części z zaciekawieniem, a po części z zaskoczeniem w jak malowniczych okolicznościach przyszło im przejechać sobotni rajd. Już na pierwszym odcinku – z Nowego Żmigrodu do Dukli – „za oknem” przewijała się imponująca panorama łagodnych wzniesień mieniących się we wszystkich odcieniach zieleni. Gdy na kolejnych kilometrach droga zaczęła kluczyć, a następnie się wznosić – widoki zyskały nowy wymiar gorliwie odciągając wzrok od piętrzącego się asfaltu. Po zlokalizowanym na 22. km rozjeździe tras jedni zapałali miłością do osobliwej zabudowy i klimatu Iwonicza-Zdrój (a także wyprowadzającej stamtąd serpentynki w „alpejskim” stylu), drudzy mieli sposobność zabałamucić się w cudnym lesie przed Bałucianką (i zaliczyć solidny podjazd i wściekły zjazd). Od Królika Polskiego do przełęczy „Szklarki” wszyscy na powrót zjechali się razem, a że nachylenie było łagodne – to i kręciło się przyjemnie. Za to zjazd palce lizać – szeroki, bezpieczny i całkiem szybki (maksymalnie liczniki pokazywały ok. 75 km/h, a wielu udało się niemal 4-kilometrowy fragment pokonać poniżej 4 minut, czyli ze średnią ponad 60 km/h!)
Po krótkiej regeneracji na bufecie nastąpiły kolejne atrakcje – szybki transfer pośród widzianych wcześniej lasów do Tylawy, łagodna wspinaczka przez Mszanę do granic Jaśliskiego Parku Krajobrazowego i stamtąd fantastyczny odcinek wgłąb Magurskiego Parku Narodowego. Tym niepozornym, przyjemnie szumiącym potokiem który towarzyszy w kotlinie rozciągniętej od Polan do Krempnej jest Wisłoka, jedna z ważniejszych rzek Podkarpacia. Ale ponieważ nie był to rajd po nizinach, to na Uczestników czekała jeszcze urokliwa Przełęcz Hałbowska, podjazd pod Mrukową oraz „podejście do lądowania” przez wietrzny i pofalowany obszar Podbeskidzia (który tylko „z profilu” wydaje się być łatwy i płaski).
Oprócz bajecznych krajobrazów nie zabrakło również emocji o sportowym zabarwieniu. Po nieco nerwowym początku z upływem dystansu sytuacja klarowała się „sama”, a zamiast czujnych czy podejrzliwych łypnięć okiem – górę brała frajda ze wspólnej jazdy. Były wzloty i kryzysy, były próby charakteru – były też grymasy bólu i cierpienia (tylko na zdjęciach jacyś wszyscy uśmiechnięci). Rywalizację o miano najszybszego przez większość dystansu toczyło trzech zawodników. Po niecodziennym finiszu pierwszy linię mety minął Hubert Dudzik (Dukla), drugie miejsce zajął Marcin Mystkowski (Warszawa), a trzecie Mateusz Skarżyński (Kraków). Wśród Pań owacje za przejechanie pełnego dystansu najpierw zebrała Renata Wójciak (Olszanica), a chwilę później Agata Motyl-Adamczyk (Niepołomice). Wersja skrócona padła natomiast łupem Katarzyny Szczerbickiej (Lutowiska).
Wszystkim Uczestnikom pięknie dziękujemy za wspólną zabawę oraz gratulujemy hartu ducha i wytrwałości w dążeniu do mety! Zapraszamy ponownie – również w inne regiony Polski!
Serdeczne podziękowania składamy również Gospodarzom rajdu (Gmina Nowy Żmigród, Powiat Jasielski oraz Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego), jak również Partnerom całego Cyklu (MARTOMBIKE, GOGGLE, ALPINBIKE / SPORT ARSENAL) oraz Patronom (Ministerstwo Sportu i Turystyki, Polska Organizacja Turystyczna, PTTK, Rowerem przez Polskę, Magazyn bikeBoard).