Rajd VII – woj. dolnośląskie


Dolina Baryczy – Milicz – 29 lipca 2017 r.

Dystans: 104,2 km; różnica wzniesień: 394 m

[sgpx gpx=”/wp-content/uploads/gpx/GPA 2017 Dolnośląskie.gpx”]

 

Napisać o Dolinie Baryczy że jest tajemnicza, piękna i niepowtarzalna, to jakby nic nie napisać. Ale jeszcze większym występkiem byłoby przyjechać tutaj na jeden tylko dzień, przejechać na rowerze choćby i 200 kilometrów i powiedzieć że „się było i widziało”. Jak wiele krain, które odwiedzamy, tak i tutaj nasze Rajdy powinny być tylko zaczątkiem czy dobrym pretekstem do dalszej eksploracji. Lub kolejną wizytą w dobrze już znanych stronach (ewentualnie o zabarwieniu lekko sentymentalnym).

Przygody w tych stronach nie sposób zacząć inaczej niż nad wodą. Co prawda „na otwarcie” marzył nam się przejazd taki jak np. groblą z Rudy Milickiej do Nowego Grodziska, ale na ten czas „względy natury infrastrukturalnej” odciągnęły nas od tego zamiaru. W ogóle odkrywanie tego obszaru wyłącznie z perspektywy siodełka roweru szosowego jest cokolwiek utrudnione. W wiele pięknych miejsc prowadzą drogi o tak koszmarnej nawierzchni, że i „trekkingowca” szkoda. Z kolei znaczna część remontów z niepojętym uporem prowadzona jest wedle zasady, że nowy asfalt musi łączyć się z dziurami jak po bombie. Z tego też względu – zamiast stworzyć naszym zwyczajem zgrabną pętelkę – odcinek Czatkowice – Kuźnica Czeszycka pokonujemy w obu kierunkach. Ale może wkrótce nasze biadania zostaną wysłuchane i chociaż jedna z pięciu opcji pociągnięcia trasy dalej doczeka się przyzwoitej realizacji (jest szansa, że bez „scieżko-chodnika” i jednoczesnego zakazu ruchu rowerów po jezdni).

Zaczynamy w Miliczu – i od razu nietypowo, bo „w lewo” (zazwyczaj jeździmy zgodnie z ruchem wskazówek zegara). Tych lewoskrętów będzie tym razem kilka, ale zdecydowana większość na mało uczęszczanych drogach, więc nie powinny sprawiać problemu. Na rozgrzewkę jednak „długa prosta”, tak na przywitanie z okolicą. Nie jest to jednak typowa „rozjazdówka”, bo zawiera kilka bardzo ładnych odcinków (choćby Łąki – Niezgoda). Nie odczujemy co prawda przesadnego obcowania ze stawami, ale uważni obserwatorzy dostrzegą zapewne specyfikę krajobrazu.

Z trasy na Żmigród zjedziemy dopiero za Radziądzem – i od razu wpadniemy w sidła lokalnych atrakcji. Nawierzchnia z początku kiepska, stopniowo będzie się poprawiać, a przyroda „za oknem” – palce lizać. Choć może ktoś powie – „ot, woda w lesie i na łące – i o co tyle hałasu?”. Ano właśnie – bez hałasu! Przetniemy Jelenie Stawy, sielankową Rudę Żmigrodzką, następnie Barycz oraz… imponującego Jamnika ? Gdyby jeszcze dało się przejechać przez Książęcą Wieś – byłoby świetnie. A tak – wiele zależeć będzie od pogody. Jeśli będzie słońce – z okolicznych pól wyłowi pewnie dla nas piękne intensywne kolory. Jeśli nie – bez zbytniego ociągania popędzimy przez Ujeździec do Gruszeczki.

A stamtąd wiedzie jeden z 3 najpiękniejszych fragmentów naszej trasy, 15-kilometrowy odcinek do Wierzchowic. W zasadzie gdyby nie irytująca konieczność przecięcia krajowej „15-tki” (i lekko doskwierający w tych okolicach brak zbiorników wodnych), można by to jeździć tam i z powrotem – z czego przynajmniej raz z zamkniętymi oczami ? Podobnie będzie nieco dalej, na „rundzie” z Czatkowic do Kuźnicy Cieszyckiej – tylko że zupełnie płasko, a ten „hopek” koło Postolina dodaje jednak smaczku!

Skoro trasa pozbawiona jest poważniejszych wzniesień, to zarazem i dość szybka – więc bez pośpiechu, ale powoli będziemy jednak wracać. Jakkolwiek końcówka prowadzi pośród milickich stawów, to z drogi nie bardzo możemy nimi nacieszyć oczy. W ramach zatem rekompensaty, po dotarciu na metę można spontanicznie wskoczyć dla ochłody do Zalewu. A postanowienie, by któregoś dnia wrócić tu na dłużej – prędzej czy później i tak w głowie zakiełkuje!

 

Podsumowanie / na co zwrócić szczególną uwagę / inne niebezpieczeństwa:

⇒ trasa łatwa technicznie, o profilu relatywnie płaskim, bez znaczących podjazdów/zjazdów (wyjątek stanowi niewielkie wzniesienie niedaleko Postolina, tj. na 60-65 km);

⇒ nawierzchnia: asfaltowa, ogólnie dobra, miejscami bardzo dobra; jakkolwiek udało się uniknąć szczególnie dziurawych fragmentów, to jednak należy brać pod uwagę kilka odcinków o pogorszonej nawierzchni (przeważnie biorą się „znikąd” i kończą równie niespodziewanie, co zaczynają); pojedyncze dziury oczywiście wszędzie mogą się zdarzyć;

⇒ natężenie ruchu: na głównych drogach umiarkowane, na bocznych znikome – ale ostrożność zachować należy cały czas (również w stosunku do pojazdów rolniczych czy leśnych; możliwe leśne zwierzęta!)

⇒ potencjalne niebezpieczeństwa:

1) występuje kilka lewoskrętów – choć zazwyczaj występują one na mało uczęszczanych drogach, to nie zwalnia to od przestrzegania przepisów i należytej uwagi;

2) zlokalizowany na początku Milicz przejeżdżamy „honorowo” – defilujemy dostojnie i powolutku!

3) Drogę Krajową nr 15 przekraczamy 2 razy. Pierwszy jeszcze w Miliczu, na światłach. Drugi – między Postolinem a Świebodowem – może się akurat okazać, że trzeba chwilę poczekać.

Gdzie nie oznaczono inaczej – pomimo skrzyżowań, zakrętów, etc – POZOSTAJEMY NA DRODZE GŁÓWNEJ!